
Biały opatrunek.
Patrząc na Przemka siedzącego z opatrunkiem na pół dłoni zebrało mi się na wspominki. Znam już tego osobnika dziesięć lat i przez ten czas myślałam że już wszystko zostało mi na jego temat ujawnione. A jednak… Ten osobnik który w naszym związku odpowiada za myślenie, który świeci przykładem i zawsze dba o BHP wpakował sobie pół dłuta w dłoń. Pół – ja ostatnim razem zaledwie początek ostrza unieruchamiając sobie zdolność chwytania dłonią na czas dwóch tygodni. On nadrabia miną – mówi że nie boli. Teraz przypominam sobie jedną z tych rzeczy, które zaciera czas by po parunastu latach dać o sobie znać. Na tym plenerze co się poznaliśmy zaimponował mi właśnie tą odpornością na ból, gdy niewzruszenie pracował nad naszą sową rzeźbiąc kształt torsu pilarką spalinową. Wiedziałam że będzie mój.
Raczej nie obstawiałabym, że sprawy nabiorą obrotu właśnie w tym kierunku. Przysięgałam sobie, płacząc nad moją intarsją na dyplomowym stole , że to ostatnia tego typu zabawa w moim życiu. Oczy miałam tak opuchnięte a w nosie taki ładunek, że moja twarz wyglądała jak po spotkaniu z zawodowym bokserem. Płakałam rzeźbiąc zestaw ośmiu carg, płakałam szlifując blat. Płakałam malując aneks z malarstwa gdy profesor zamalował mi go na zielono celem przełamania tonacji. Gluty z nosa i w tym przypadku były niezawodne – lały się równymi strumieniami co rozcieńczony akryl który spływał po podmalówce, następnie sztaludze by w końcu swą podróż zakończyć na moich butach. Płakałam też nad fizyką, ale w końcu udało mi się wyprosić zadowalającą dwójczynę.
Licea Plastyczne mają swój urok, magię, zapach, dźwięk i nikt z osób które nie uczyły się w tego typu niezwykłym miejscu nie będzie wiedział o czym piszę. Klimat, który pamięta się do końca. Ja z mojego plastyka wyniosłam wiele – miłość, przyjaźnie, pasję, wiedzę i sposób na życie. Ukierunkowała mnie ta jedna decyzja którą podjęłam dwanaście lat temu.
Dyplomowa ława stała się częścią domu rodziców Dzień w dzień przynajmniej paręnaście razy mój wzrok ląduje na jej kształcie – tak odmiennym od współczesnych naszych tworów. Nie żałuję próby sięgnięcia do klasyki – pasuje ona do moich rodziców a to z myślą o nich projektowałam dyplom. Wiele mnie to nauczyło i pchnęło w dalszy rozwój. Nie ma co czekać na sprzyjające wiatry, nie zawsze są nam pisane -to my musimy przeć do przodu świadomi swojej wartości. Ostatnie trzy lata to okres ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeń, jednak wspólna praca sprawia wiele radości. Opatrunek na dłoni Przemka własnie o tym świadczy – spełnianie się nie boli.



Jeden Komentarz
Paula
Cudownie to wygląda! Jestem pod ogromnym wrażeniem :)